Posty

Na orbicie

Obraz
    Od zawsze człowiek stara się znaleźć uniwersalne reguły rządzące wszechświatem. Uważamy, że istnieje jakiś uniwersalny klucz, który otwiera wszystkie zakamarki nie tylko ziemi ale również całego wszechświata, którego ziemia jest tylko malutką, malutką, malutką częścią. Z jednej strony jak się z tym nie zgodzić, bo jak każdy sprawnie funkcjonujący układ, wszechświat też chyba działa w ramach jakichś reguł. Z drugiej jednak, fizyka kwantowa pokazała nam, że to nie takie proste jak się spodziewaliśmy i przynajmniej w mikro fizyce raz cząsteczki wszechświata zachowują się tak, a chwilę potem "śmak". No i jak tu stworzyć regułę, gdy jakiś foton fruwa sobie w różnych kierunkach i nie sposób ich prześledzić, z co za tym idzie przewidzieć?     No ale nie o tym dzisiaj. Dzisiaj o czymś, co jednak dość łatwo zaobserwować, zbadać i przewidzieć. Mianowicie o tym, że we wszechświecie rozmiar MA znaczenie. Tak, powiedziałem to. Większe jest lepsze. Większa kasa, większa władza, większy

Kim jesteś, gdy nikt nie patrzy?

Obraz
      "Kim jesteś, gdy nikt nie patrzy" to tytuł książki, ale doskonale oddaje to, co chciałbym dzisiaj powiedzieć. A chcę zastanowić się nad moralnością. Co sprawia, że staramy się postępować dobrze? Czy to, że tak zostaliśmy wychowani? Czy dlatego, że mamy taką wewnętrzną potrzebę i wysokie osobiste standardy? A może tylko dlatego, że boimy się kary lub przykrych konsekwencji?        Już w czasach antycznych ten dylemat zajmował ludzi i pewien filozof chodził po ulicach i pytał przechodniów co by zrobili, gdyby mieli na sobie czapkę niewidkę. Okazało się, że prawie wszyscy najpierw by zrobili coś złego. A to coś ukradli, inni kogoś pobili, a jeszcze inni podpatrzyli w kąpieli żonę sąsiada. Czyli wystarczy zdjąć z nas oko innych ludzi, Boga, czy wymiaru sprawiedliwości, a wychodzi z nas zło. Kim zatem jesteśmy, gdy nikt nie widzi? Jesteśmy złodziejami, brutalami i zboczeńcami? Oczywiście człowiek jest zdolny do wielu pięknych i szlachetnych uczuć i pragnień, ale gdyby nie ba

Gambit Królowej

Obraz
    Znów uderzyło mnie podobieństwo życia do partii szachów. Jakaż to fenomenalna gra, która przy pomocy małej kwadratowej podstawy i drewnianych pionków potrafi streścić istotę mechanizmów rządzących życiem. Raz po raz nie mogę wyjść z podziwu i ciągle do tego wracam w myślach.     Grając w szachy zawsze uderza mnie fakt, jak bardzo ważne jest odpowiednie rozpoczęcie i ułożenie pierwszych figur, bo to determinuje przebieg gry i co bardzo istotne, nie można się już cofnąć. Pionki mogą poruszać się tylko do przodu i cała gra ma tylko ten kierunek. To bardzo ważne. Chyba najważniejsze. Nie ma drugich szans, nie można zacząć od nowa, nie można poprosić o powtórkę ruchu. Gdy tylko wykonasz ruch i puścisz pionka, nie ma odwrotu i będziesz musiał zmierzyć się z nieuniknionymi konsekwencjami. Kropka.      Podobnie w życiu. Nie ma drugich szans, nie ma powtórek i nie można zacząć od nowa. Gdy się rozwiedziesz i wracasz na rynek matrymonialny w poszukiwaniu drugiego partnera to w żadnym wypadku

Adam i Ewa

Obraz
Znowu wracam do źródeł. Do źródeł, czyli gdzie konkretnie? Gdzie może mieszkaniec Zachodu wrócić do źródeł? No albo do antycznej Grecji i potem Rzymu, albo do judeochrześcijańskiej filozofii. Tylko te źródła rozumiemy i tylko te w naszej szerokości geograficznej obowiązują.      Co tam się wydarzyło, co może dać jakąś naukę? Już kiedyś zastanawiałem się nad kwestią utraty niewinności. Doszedłem do tego, że przekroczenie każdej z granic pozwala lepiej poznać świat i siebie, ale też wiąże się z bezpowrotnie utraconą niewinnością w danej dziedzinie. Za świadomość i wiedzę płaci się cząstką siebie, która kawałek po kawałku umiera. Pod koniec życia człowiek jest pełen mądrości, ale też wewnętrznie martwy. Stąd najlepiej, żeby faktycznie umarł też fizycznie ... no i umiera.    Przypomniało mi się jak na pierwszych kartach Biblii Bóg miał powiedzieć do Adama i Ewy, że jeśli zjedzą z drzewa poznania dobra i zła "na pewno umrą". Nie mówi, że ich zabije, ale że konsekwencją

Życiowy outsourcing

Obraz
       Za dawnych czasów firmy tworzono opierając się na schemacie rodziny. Stąd niegdyś cenny dopisek na szyldzie „firma rodzinna”. To była gwarancja rzetelności, lojalności, poświęcenia i poczucia, że wchodzi się do czyjegoś domu, gdzie traktują Cię jak gościa, a nie zwykłego klienta. Z czasem jednak to się zmieniło, bo to był mało efektywny ekonomicznie i mało profesjonalny profil prowadzenia biznesu. Utarło się powiedzenie, że „jak ktoś jest do wszystkiego, to jest do niczego”. Czy nie lepiej starą ciotkę zza lady zastąpić młodą i ładną pracownicą, która nie dość, że zrobi robotę, to jeszcze będzie przyciągać klientów? Po co kazać swojemu nieletniemu synowi sprzątać sklep po zamknięciu, jak można nająć firmę sprzątającą, która zrobi to za grosze? Itd., itd. biznes stał się zbieraniną profesjonalistów, którzy tylko wpadają zrobić robotę i nara. Można by powiedzieć, idealne rozwiązanie. Czyżby?      Może robota i jest zrobiona i koszt przerzucony do innej kolumny w rozlic
Stara miłość nie rdzewieje      Przy okazji zbliżających się Walentynek przypomniała mi się ciekawostka, którą przeczytałem kilka miesięcy temu w książce o procesach biochemicznych w mózgu. Wyłożę ją tak zwięźle, jak potrafię i ciekaw jestem, czy wywoła w Was jakieś refleksje. Oczywiście nie jestem biologiem, więc będę pisał własnymi słowami i mam nadzieję, np. Pan Biolog się nie obrazi o to, że używam "łopaty do operacji mózgu".       Sprawa ma się tak, że nasz mózg się uczy i żeby zaoszczędzić czas reakcji na pewne bodźce używa "skrótów". Jak na zdjęciu poniżej, wystarczy raz włożyć rękę w ogień, żeby następnym razem nasz organizm niejako sam cofnął rękę od ognia zanim nawet zdążymy o tym pomyśleć. Dlaczego? Nasza pierwotna ewolucyjnie część mózgu zapisała jak na twardym dysku informację, że ogień stanowi zagrożenie.       Po co ta wiedza? Otóż, autorka książki twierdzi, że tak samo się dzieje z naszymi relacjami. Jeśli ktoś zapisze się na naszym "twardym dys

Poszukiwacze złota

Obraz
  Poszukiwacze złota Pomysł na ten wpis mi się przyśnił. Jakoś za bardzo o tym nie myślałem, ale skoro przyszło to do mnie we śnie, to pewnie wujek Freud by się nad tym pochylił. Pochylę się zatem nad tym i ja.   Szukanie partnera życiowego skojarzyło mi się z poszukiwaniem złota. Gdy gorączka złota pojawiała się w pewnym rejonie, najpierw zjawiali się tam najbardziej zainteresowani zarobkiem poszukiwacze i na początku zbierali wielkie samorodki prawie z powierzchni ziemi bez większego wysiłku. Piękne okazy leżały tam przypadkowo jakby czekając na nich. Tak na marginesie, nie wiem, czy zdajesz sobie sprawę jak fascynującym kruszcem jest złoto i dlaczego jest tak cenne. Otóż, to naturalny i ograniczony w ilości na ziemi doskonały przewodnik. To kruszec dosłownie z nieba. Naukowcy doszli do wniosku, że złoto to pozostałość po eksplozji gwiazd w momencie ich destrukcji. Każda gwiazda, którą widzimy na niebie ma swój kres i po prostu na końcu wybucha, a to co wylatuje w bezkres kos